sobota, 21 października 2017

do trzech razy sztuka

hejka,
nie było mnie tutaj dwa miesiące. Wiele rzeczy zdarzyło się w tym czasie.

 Zacznijmy od początku czyli kolejnej stymulacji jaką przeszłam. Była to próba tylko z lametta. Brała ją wg zaleceń od 2 dc do 6 dc  dwa razy dziennie po dwie tabletki. Na kontrole zgłosiłam się 12 dc . Na usg były trzy dość duże pęcherzyki ( powyżej 20mm każdy ) . Lekarka zaleciła podwójną dawkę ovitrelle, aby wszystkie trzy pękły. Po kilku dniach okazało się że ładnie pękły wszystkie.

Na początek października zaplanowany mieliśmy wyjazd urlopowy. Cudowna i piękna Kreta. Mamy swój ulubiony hotel :) przed wyjazdem wykonałam test z moczu. Wyszedł negatywny, był to 12 dzień po zastrzyku. Sama nie wiedziałam czy wierzyć mu czy nie. Ogólnie przyznam się, że w tym cyklu uznałam , że i tak nie wyjdzie wiec w ogóle się nie nastawiałam na pozytywny wynik. Po prostu się poddałam. Urlop spędziłam na kąpielach słonecznych, czytaniu książek i ogólnie relaksie . Na początku wyjazdu odstawiłam leki podtrzymujące ewentualną ciąże i grzecznie czekałam na okres. Takie zawsze miałam zalecenia od lekarki - brać 10 dni i odstawić albo czekać na okres albo iść na betę z krwi. Akurat na Krecie nie miałam możliwości zrobić padanie wiec czekało na dopiero po powrocie do Polski. Po odstawieniu leków @ nie przyszła. Sadziłam, że to zmiana klimatu albo lot samolotem, że pewnie w domu dostanę. Po powrocie z głupa mówię do męża idź i kup testy.
Przyniósł dwa różne , Gdy jest wykonałam okazało się , że jestem w ciąży. Pół dnia płakałam ze szczęścia i też troszkę ze smutku bo tego dnia dostaliśmy informację ze znajomy zmarł.

Trzecia próba się udała.  Na kontroli u lekarza już można było usłyszeć serduszko. :) jesteśmy mega szczęśliwi.  Moje największe marzenie właśnie się spełnia. Nie sadziłam , że to mnie spotka a jednak się doczekała. Nie zapomnę wylanych łez, tego smutku gdy innym wychodziło . Teraz ja będę mamą :)  jeszcze w tej chwili nie dochodzi do mnie co mnie czeka, ale i tak sie bardzo bardzo cieszę.

Kochane kobitki trzymam za WAS wszystkie kciuki, wiem ,że droga nie jest łatwa i miła, ale mam nadzieję , że i Wam się uda.

Ja teraz boję się czy donoszę, żeby dzieciątko było zdrowe i urodziło się w terminie.

Pozdrawiam Wszystkie Starające się i Wszystkie przyszłe mamy
Kasia :*


Termin porodu przewidziany na 14 czerwca 2018 ( otwarcie MŚ w piłce nożnej :P )
może kolejne usg zmieni tą datę



środa, 23 sierpnia 2017

"WYLUZUJ" - druga próba

hejka
Aktualnie jestem w trakcie drugiej próby. Tym razem poza clo dołączono mi Lamette. Brałam od 2-6 dc , lekarz który pełnił dyżur z moją ginekolog przepisał 3x dzienne clo po jednej tabletce i 2 x dziennie Lamette również po jednej tabletce. Poszłam się upewnić czy ta dawka jest prawidłowa i czy mam się jej trzymać już do mojej ginekolog. Zmniejszyła mi clo do 2 tabletek dziennie. Na kontroli w 10dc były 3 pęcherzyki po 13 mm , a endometrium było na granicy (4mm) . W związku z takimi wynikami dostałam dwa zastrzyki (nie pamiętam nazwy prawdopodobnie był do Menogon)  na poprawę endometrium. Jeden wykonano mi w klinice drugi zrobił mąż w domu. Po weekendzie poszłam na kolejną wizytę, z trzech pęcherzyków urosły dwa do 19mm . Zalecony został mi zastrzyk Ovitrelle i przytulanki z mężem :) Oczywiście stosujemy się do zaleceń. W piątek sprawdzimy czy pęcherzyki pękły, jeśli tak mam dostać leki na lepsza jakość endometrium i podtrzymanie ewentualnej ciąży. Tak więc trzymajcie kciuki :)

Nie dawno spotkałam moją byłą kierowniczkę. Nie będę się rozpisywać jaka to była praca itp., powiem tylko to , że uwielbiałam tą babeczkę. Zawsze uśmiechnięta, można było pogadać  z nią. Każdy ją lubił , przynajmniej za moich czasów , a było to z dobre 6 może 7 lat temu. Ogólnie bardzo kobietę lubię, i jak zobaczyłam ją w sklepie musiałam podejść pogadać chwilkę i .... okazało się to błędem tego dnia. Okazało się, że rozmawiała z moją koleżanką o moich staraniach. ( pracują w jednym miejscu) . To co usłyszałam mega mnie wkurzyło, starałam się nie pokazać po sobie i mam nadzieję , że się udało. Powiedziała mi, że muszę WYLUZOWAĆ, że obsesyjnie pragnę dziecka i blokuje to sama, że powinnam się napić i wrzucić na luz. wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.....   Gdy ktoś kto nie miał problemów z poczęciem dziecka nie rozumie tego co przechodzi osoba starająca się o dziecko. Tak łatwo jest im wszystkim powiedzieć wyluzuj. Nie cierpię tego zwrotu tak samo jak " będzie dobrze" . Każda kobieta która przechodzi to co ja , ma prawo lekko bzikować na temat dziecka i ciąży. To jest na prawdę trudne kiedy nie można zajść w ciąże, a inne kobiety nie chcą i zachodzą, a my tak bardzo chcemy i się nie udaje. Nie da się od tak, błyskawicznie wyluzować i nie myśleć o tym. szukam skutecznego sposobu na uspokojenie swoich myśli ,ale nawet jeśli w ciągu dnia uda się nie myśleć przychodzi noc, kładę się do łóżka, mąż zasypia szybko a ja leżę i myślę o dziecku. Czasami płaczę, tak ,żeby O. nie widział. Nie wiem skąd on bierze wiarę w to ,że się uda . Ciesze się , że jest i wspiera mnie ,ale mam czasami wrażenie, że mnie nie rozumie bo to nie z nim są problemy tylko ze mną. Mam wrażenie , że to wszystko moja wina, moja wina , że nie mogę dać mu dziecka. Czuję się taka bezwartościowa i beznadziejna. Dość użalania się nad sobą .


 Jak już pisałam od jakiegoś czasu szukam skutecznego sposobu na tzw. "wyluzowania" , oderwanie myśli. Jest kilka sposobów na to. U mnie nie podziałały, ale może dla kogoś będą trafione i uda się , którejś z Was oderwać myśli od starań.
1. ZRÓB COŚ DLA SIEBIE- małe i nie tylko małe przyjemności
Przede wszystkim zadbaj o siebie, poza zdrowym jedzeniem sprawiaj sobie przyjemności, idź do fryzjera, kup nową sukienkę / buty , jedz z przyjaciółką do spa lub małe wakacje . Kino, masaż, kosmetyczka. Spotkanie ze znajomymi, tylko nie gadajcie o dzieciach, ciąży i twoich staraniach. Mnie się to zupełnie nie udaje. Plusem był wyjazd z moją przyjaciółką nad morze, gdzie akurat wykonałam test b-hcg i wyszedł negatywnie. Pomogło mi to , że ona była obok, rozśmieszała mnie i nie pozwoliła myśleć o nie udanej próbie.
2. HOBBY
dobrze jest znaleźć sobie jakieś zajęcie . Gdy się nie pracuje jest dużo czasu wolnego, akurat ja tak mam. Można rysować, malować, dziergać, haftować , szydełkować, szyć, tańczyć , czytać książki - oby nie o dzieciach, można pisać bloga ;) coś tworzyć. Dużo radości daje gdy się coś stworzy własnymi rękoma. Ja wybrałam szydełko od paru lat. Bardzo to lubię. Uczę się nowych technik ,ale dla mnie jest to kolejny nie wypał. Siedzę i dłubie a w głowię kłębią się myśli.
3. DAWANIE SIEBIE
Wolontariat, pomoc w hospicjum, schronisku dla zwierząt, pomoc innym pozwala oderwać się od własnych problemów. Gdy widzimy większe nieszczęścia niż nasze zmieniamy podejście do trudności , które spotykają nas w życiu. Nie próbowałam tego. Jestem osobą która nie nadaje się do wolontariatu i pomocy innym. Może komuś to pomoże.
4. PSYCHOLOG
Czasami warto pójść i wygadać się komuś kto nas nie oceni, nie krytykuje a poradzi. Rozmowa ze specjalistą pomoże nabrać dystansu do całej sytuacji. Może podać pomysł na inne sposoby oderwania myśli  niż te podane tutaj. Czytałam książkę "Opowieści terapeutyczne o niepłodności- czekając na bociana" autorstwa Bogdy Pawelec. Autorka jest psychologiem i opowiada kilka historii swoich pacjentów ( zmieniając dane i szczegóły) . Gdzie problem na prawdę tkwił w głowie. Polecam bardzo książkę, jest warta przeczytania. Zastanawiam się czy nie skorzystać z tego punktu i nie wybrać się na terapię.
5. PRZERWY 
wybierzcie się razem na weekend, a może szalone wakacje za granicą , gdzie zawsze chciałaś pojechać. Spędźcie czas razem, doceniajcie wspólny czas i dbajcie o wasz relację , nie możesz zapominać o partnerze Z dzieckiem będzie na pewno trudniej wiec teraz jest na to czas. Nowe miejsce nowi ludzie pozwolą oderwać się od sprawy poczęcia. Zwiedzaj, zachwycaj się jedzeniem, winami, zapachami bez myślenia o stymulacji, pęcherzykach i dniach płodnych. Przerwa może mieć zbawienny wpływ . Wiem, wiem powiecie, że już młode nie jesteście, latka lecą itp. ja za pół roku będę 30latka ,a jeszcze nie mam pierwszego dziecka. Co do wypoczynku ja jestem typem leniucha na wakacjach. Całe dnie mogę spędzać w basenie dlatego wiem, że wakacje dla mnie też nie będą dobrym sposobem, bo gdy się tak leży na materacu i dryfuje myśli same błądzą.
6. KOCHAJCIE SIĘ 
na takich wakacjach i nie tylko starajcie się czerpać radość z seksu. Nie traktujmy partnerów jak banki nasienia czy dawców spermy. Pamiętajcie , że to mężczyzna , którego kochacie i chcecie spędzić z nim resztę życia. Chcecie , żeby to on był ojcem waszego dziecka. Dla mnie jest to trudne kiedy mamy się kochać w określone dni ,a ja akurat nie mam ochoty. Staram się. Bawimy się przed, żeby seks był przyjemnością, a nie wymuszoną czynnością.
7. POZYTYWNE MYŚLENIE
tego punktu bardzo bardzo nie lubię. Jest to tak oblatany zwrot , że się zygać chce jak o tym słyszę. Podobno pomaga. Na prawdę nie wiem jak to zrobić, mąż mój jest w tym lepszy. Jestem wdzięczna , że jest, wpiera mnie i ma to pozytywne nastawienie.
8. SPONTAN
zaproś partnera na kolację w nowo otwartej restauracji, wsiądźcie do auta i jedzcie gdzie was oczy poniosą. To kolejna wersja nie dla mnie. Lubie mieć wszystko zaplanowane. Nie lubię nowych nieznanych miejsc. Lubie sprawdzone restaurację , wiem jaki jest rozkład sali, gdzie jest toaleta, co maja dobrego do zjedzenia itp. Lubię sprawdzone i znane miejsca. Oboje z mężem lubimy mieć plan. Nasze pierwsze wspólne wakacje spędziliśmy w Londynie ( to było moje marzenie) . Każdy dzień mieliśmy zaplanowany, każdy zabytek i rozrywki dobrane do siebie , żeby zobaczyć jak najwięcej :)


Jak przedstawiłam jest kilka opcji jak wrzucić na tzw LUZ. Może komuś pomogą, ja nie umiem więc każdy komentarz od innych bardzo mnie wkurza. Gdy mi na czymś zależy skupiam się na tym i może dostaję obsesji, ale tak już jestem.

Życzę każdej kobiecie , żeby umiała sobie poradzić w okresie długich starań o dziecko, a te starania były jak najkrótsze. :)

Pozdrawiam
Kasia.


niedziela, 6 sierpnia 2017

pierwsza próba z lekami

hejka,

Ostatnio było o HSG. Dzisiaj opowiem co dalej.

Z wynikami udałam się do pani doktor prowadzącej moje leczenie.  Skoro wynik HSG był dobry to działamy . Dostałam receptę na clostilbegyt na wzrost pęcherzyków w jajnikach.  Lek brałam od 3 do 7 dc.  Później czekała mnie wizyta sprawdzająca czy urosło to co miało urosnąć. Okazało się , że w prawym jajnik jest pęcherzyk 20mm, a w lewym 19 mm. Wizyta była w piątek 21 lipca. W sobotę miałam wykonać zastrzyk ovitrelle na pęknięcie. A do poniedziałku było polecenie jak najczęstszego przytulania się.  W sobotę mąż wykonał zastrzyk, sama nie dałabym rady bo nie lubię igieł, a wręcz się ich boję.  Oczywiście zastosowaliśmy się do zaleceń. We wtorek poszłam na kolejną wizytę kontrolną. Teraz miało być sprawdzone czy pękły pęcherzyki i czy mam brać leki na ewentualne podtrzymanie ciąży - duphaston i luteinę.  Na usg wyszło , że lewy mniejszy pęcherzyk pękł pięknie, a prawy ciut większy urósł bardziej i zaczął się przekształcać w torbiel.  Lekarz był zaskoczony , że poszło z teoretycznie słabszego jajnika, gdyż poinformował mnie, że ten lewy jest przyciśnięty do macicy przez mięśniaka. Test miałam wykonać 7 sierpnia.
Zdecydowałam się zrobić test wcześniej, nie jestem cierpliwa. Przez zastrzyk nie można wykonać badania bardzo szybko bo wynik byłby fałszywie dodatni. Ale wyliczyłam kiedy mogę i wykonałam....
NIE JESTEM W CIĄŻY
ogólnie załamałam się, kolejny raz nic, byłam na drugim końcu Polski z przyjaciółką.Liczyłam, że może się udało bo bolał mnie biust, jak się okazało z innego powodu. :(  Z jednej strony dobrze , że ona była przy mnie bo odciągała moje myśli od tego, ale z drugiej strony chciałabym być obok męża, móc się wypłakać i przytulić.

teraz czeka nas kolejny cykl z lekami i kolejna próba.

trzymajcie kciuki.

pozdrawiam Kasia

niedziela, 23 lipca 2017

moje HSG

hejka,
jak obiecałam dzisiaj będzie o moim badania HSG.

Histerosalpingografia ( HSG) - jest to badanie rentgenowskie ( klasyczna wersja badania - nowocześniejsze Sono-HSG wykonywanie jest za pomocą sprzętu do USG ) macicy i jajowodów.
Służy ono ocenie budowy i kształtu macicy , drożności jajowodów oraz stanu błony śluzowej i macicy , pozwala również wykryć zmiany rozwojowe macicy, polipy, mięśniaki itp. 
Polega na wykonaniu prześwietlenia rtg (usg) macicy i jajowodów po poprzednim podaniu kontrastu.

Przygotowania do badania (poza skierowaniem)
  1. badanie wykonywane jest w 10 dc ze względu na podanie kontrastu. Chodzi o to, że po 10 dc kobieta może mieć owulację i być w bardzo wczesnej ciąży, której podany kontrast może zaszkodzić. 
  2. Kobieta musi być po zakończonej menstruacji . Jeśli jest problem z plamieniami ( ja taki miałam do czasu ) najlepiej jest poprosić lekarza od którego otrzymaliśmy skierowanie na badanie, aby włączył nam leki wstrzymujące plamienie. U mnie pomocny był duphaston.
  3. badanie konieczne : 
          a)  z szyjki macicy:         -mycoplasma hominis
                                                  -ureaplasma spp.

          b) z pochwy :                  -bakteriologia
                                                  -mykologia
                                                  -chlamydia 

         c) czystość - badanie wykonywane w nie długim odstępie od samego zabiegu ponieważ bardzo  szybko można nabawić się infekcji. W moim wypadku badanie przeprowadzano tego samego dnia w szpitalu .            


Tak wygląda to wszystko w teorii, a teraz kolej na moje doświadczenie . 

Skierowanie dostałam w marcu. Dopiero pod koniec miesiąca wybrałam się do szpital ustalać termin przyjęcia na oddział ( miałam nie tylko to jedno skierowanie) . Okazało się oczywiście , że w marcu już nie ma opcji wykonać badania.  Termin został ustalony na kwiecień. Gdy poszłam odebrać resztę badań z 3-dniowego pobytu w szpitalu wiedziałam, że w kwietniu też nie uda się zrobić badania bo nie dostałam jeszcze miesiączki (@) . Badanie zostało przesunięte na maj. W maju @ była jak w zegarku . Z niecierpliwością czekałam na badanie. Dodam , że wszystkie konieczne wymazy poza czystością miałam wykonane wcześniej odpłatnie w klinice.  Po godzinie 8 miałam zgłosić się do szpitala pod dyżurkę lekarzy. Pojechaliśmy, podeszłam do lekarzy powiedzieć co i jak. Kazano mi czekać. Po obchodzie czyli jakoś po 9 kobitka która mnie zapisała na badanie przyszła do lekarzy i wydała listę osób na badanie . Kobiety z listy były proszone do sali gdzie wykonywano wymaz czystości. Było to bardzo nie przyjemne. Dwie (podejrzewam) stażystki pobierały wymaz patyczkiem do zaglądania w gardło. Było to dość bolesne,a wspomnę , że dla mnie cytologia nie jest badaniem bolesnym więc można sobie wyobrazić jak nieprofesjonalnie było to wykonane. Po ok. 15 minutach wyszedł do mnie lekarz z wynikami i poinformował mnie, że mam bardzo drobną infekcję intymną . Było to oczywiście przeciwwskazaniem do przeprowadzenia badania. Załamałam się, chciało mi się ryczeć, ale wolałam powstrzymać się. Następnie pojawił się drugi lekarza ( kolega z liceum mojej przyjaciółki) i wręczył mi receptę na maść dopochwową oraz dwie tabletki .
Po rozczarowaniu trzeba było ponownie podejść i ustalić kolejny termin badania. Pierwszy wolny termin był w lipcu, ale kobitka poszła do lekarzy ubłagać, żeby można było mnie zapisać na termin w czerwcu ze względu na to, że przyczyną przesunięcia badania jest infekcja. Udało się i termin miałam na 19 czerwca. 

19 czerwca nauczenie już doświadczeniem ( ja i mąż, był ze mną w maju i w czerwcu) pojawiliśmy się przed 9 rano. Grzecznie czekaliśmy kiedy będę wywołana . Minął obchód i dalej nic, więc weszłam i mówię ponownie w jakiej sprawie jestem. W pokoju były dwie panie doktorki. 
dr nr 1 - a ma pani wyniki badań?
ja - oczywiście, że mam,- wróciłam się po wyniki i podałam,
dr nr 1 - ale nie ma tutaj cytologi, - do drugiej lekarki- zrobimy bez cytologi ? 
dr nr 2 - dla mnie to nie problem, tylko xxxx ma problem jak nie ma cytologi . Niech pani poczeka przed, za chwilę ktoś poprosi Panią na czystość.

Zgodnie z zaleceniem siadłam przed i czekałam na wezwanie. W miedzy czasie do sali zabiegowej przychodziły pacjentki przyjęte na oddział . Wkurzyłam się czekaniem i przesiadłam się i chciałam się dopytać ile mam jeszcze czekać. Akurat wychodziła dr nr 2 : - a to jeszcze Pani nie zabrali na czystość ??? 
ja - niestety jeszcze nie 
dr nr 2 - a bo koleżanka pani szukała i nie mogła znaleźć 
ja - aha 
ta inna co mnie miała znaleźć okazało się ze przeszłą się po korytarzy i wróciła do pokoju zamiast spytać się kobiet siedzących przed pokojem lekarzy. Wystarczyło zapytać ,a siedziałam akurat wśród pacjentek do poradni ginekologiczno-endokrynologicznej.  Niestety krzesła są obok siebie i trudno zgadnąć kto na co czeka . Wiele osób przyszło do lekarza na rutynową wizytę pytało się czy my też czekamy, ale one umiały otworzyć buzię i zapytać . Dobra wracając do sprawy . 
Po jakimś czasie zostałam poproszona do gabinetu gdzie wykonano wymaz czystości. Tym razem lekarka przeprowadziła badanie szczoteczką jak do cytologi i bardzo delikatnie przejechała pomiędzy wargami sromowymi. Na wynik czekaliśmy godzinę. W końcu się udało, wynik był czysty . Można było wykonać właściwe badanie .  Ucieszyłam się , że teraz to ruszy się . Była godzina 12 . Z wynikami zostałam odesłana na parter do rejestracji. Podeszłam do okienka podałam papiery i powiedziałam, że odesłali mnie z góry. Pani najpierw nie wiedziała o co chodzi, później sprawdziła w systemie uprawnienie. Wyszła sprawa , że nie jestem ubezpieczona. W środku się we mnie gotowało. Byłam tak zdenerwowana , że się aż mężowie oberwało. Sprawę miałam wyjaśnić w sekretariacie. Z nerwów zapomniałam w jakim. Gdy w końcu z rejestracji otrzymałam szpitalną bransoletkę zaprowadzono mnie ponownie na górę. Tym razem pod pokój pielęgniarek. Tam założono mi kare, spytano o wagę ,wzrost i zmierzono ciśnienie.  Następnie przyszła lekarka i przeprowadziła wywiad. Zapytano mnie o ketonal dożylnie. Powiedziałam , że nie dostałam takiego wcześniej ,ale na tabletki źle reaguję. Dostaję jednego ze skutków ubocznych. Wraz z wywiadem dostałam do podpisanie wszystkie zgody, na przyjecie do szpitala, na podanie kontrastu i na wykonanie prześwietlenia . Gdy już wszystkie papierki zostały ustalone, wyjaśniono dlaczego tak o ten ketonal chodziło. Miał to być lek , który miałam dostać przed badaniem, w zamian dostałam dwie tabletki paracetamolu. Lekarz już czekał na mnie , żeby zabrać mnie na właściwe badanie . HSG nie było wykonywane w tym szpitalu, nawet nie na tym oddziale, trzeba było wyjść i przejść do pracowni rtg mieszczącej się na tyłach innego oddziału ( chirurgia czerwona - każdy kto jest z Krakowa wie gdzie to jest) . Gdy już tam byliśmy ( nie był do długi spacerek, bardziej pokroju przejścia przez ciut większe skrzyżowanie) dostałam skierowanie na rtg do reki i ponownie miałam stać w kolejce do rejestracji. Na prawdę miałam już dość wszystkiego. Wystałam swoje.  Jeden plus , że jak jesteś z lekarzem to nie musisz czekać w kolejce tylko biorą Cie na badanie poza kolejką. Po chwili zaproszono mnie do gabinetu. Ku mojemu zaskoczeniu był tak płaski stół do prześwietlenia rtg. Byłam przerażona wizją trzymania nóg. Moje przerażenie się sprawdziło. Kazano mi się rozebrać, położyć na stole i rozłożyć nogi. Pan dr najpierw oczyścił moje krocze gazikami, później zaczął zakładać całą aparaturę w mojej pochwie. Gdy zakładał poszczególne elementy czułam jednorazowy ból. Myślałam ,że będzie dobrze, że to chwilowe. Po umieszczeniu sprzętu został wprowadzony we mnie kontrast. TO BYŁA TRAGEDIA.
Nigdy w życiu nic mnie tak nie bolało, wrzeszczałam, krzyczałam, płakała , wszystko na raz. W pewnym momencie dostałam takiego parcia na pęcherz ,że myślałam że zsikam się na ten stół. Ból był niemożliwy, o mało nie wyrwałam tego wszystkiego z siebie z bólu. Po dosłownie minucie ból zszedł. Ja byłam tak rozdygotana ,że nie mogłam powstrzymać pulsowania brzucha, a zostałam o to poproszona przez Panią robiącą prześwietlenie.  

Gdy już było po wszystkim spytałam lekarza jaki wynik. Wszystko w najlepszym porządku, macica ma prawidłowy kształt ,a oba jajowody drożne. Po zabiegu ubrałam się, lekarz wrócił z nami na oddział, gdzie zostałam wypisana. Sam wypis do odbioru w dniu następnym. Po tym wszystkim podeszłam ponownie do rejestracji dopytać gdzie wyjaśnić sprawę braku ubezpieczenia. Dostałam odpowiedź pokój 200. Poszliśmy tam, niestety zły pokój, odesłali nas do sekretariatu właściwego oddziału. Podpisałam oświadczenie i w końcu mogliśmy wrócić do domu . Była godzina 15 .

Postanowiłam podzielić się moimi przemyśleniami i przeżyciami. 

1. HSG nie jest badaniem bezbolesnym, ale każda kobieta będzie przechodzić to inaczej. Nie można się sugerować ,że skoro nie boli jest dobrze, a gdy boli to jest niedrożność. Na prawdę nie mogę się zgodzić z licznymi opiniami ,że jeśli boli to kobieta jest histeryczką. Każdy ma prawo do płaczu i krzyku gdy boli.  

2. zastanawiałam się czy podać jaki to szpital i przyznam się był to szpital uniwersytecki, oddział endokrynologi-ginekologicznej , mieszczący się na Kopernika 23 w Krakowie .

3. Terminy w szpitalach to debilizm, wiecie ile osób przyszło wtedy na HSG poza mną ?? ZERO. Byłam jedyną kobietą do badania na które ledwo mnie zapisano. Wkurza mnie to ,że ktoś zajmuje miejsce osobie która na badanie czeka od dawna .

Strasznie dużo napisałam dziś.
Podsumowując hsg bolało mnie okropnie, procedura chodzenie od okienka do okienka jest debilna,ale czego nie zrobi kobieta , aby zostać matką :) 

 

Pozdrawiam
Kasia



poniedziałek, 26 czerwca 2017

PMS -jak sobie wytłumaczyć ,że jesteś zołzą

Trochę mnie nie było.
23 maja miałam mieć badanie HSG , niestety okazało się , że mam infekcję intymną i nie mogę mieć wykonanego badania. Cholernie się wtedy załamała, zwłaszcza , że następny wolny termin dopiero na lipiec :( na szczęście udało się ubłagać lekarkę na wcześniejszy termin i planowane jest zabieg na 19 czerwca.

Ostatnio mam duże wahania nastrojów . Wszystko przez zespół napięcia przedmiesiączkowego czyli PMS. Pewien dzień był jedną z kulminacji. Przede wszystkim okropny ból piersi, napady gniewu,a nawet agresji, po niespodziewany płacz i smutek. Totalnie hormony rozwalają mnie. To tylko jedne z niewielu problemów , które mogą spotkać kobiety cierpiące na PMS.

Czym dokładnie jest zespół napięcia miesiączkowego ? 
PMS jest to zbiór różnego rodzaju dolegliwości występujących u kobiet w drugiej fazie cyklu menstruacyjnego-przed miesiączką.  Bardzo często zaburzenia te utrudniają życie kobiet. Nie wiadomo dlaczego jedne kobiety na to cierpią, a inne mają to szczęście , że nie odczuwają żadnych problemów. Stwierdzono, że czynnikiem ryzyka są cykle owulacyjne. Potwierdzam z własnego doświadczenia . Gdy poszłam do kliniki okazało się ,że brak ciąży spowodowany jest brakiem owulacji. Dzięki wspólnym działaniom endokrynolog i ginekolog udało się ruszyć owulację. Odkąd cykle mam owulacyjne przed @ mam jak już pisałam wyżej objawy PSM
       Aby mieć pewność ,że to PMS trzeba wykonać badanie cytologi hormonalnej w odpowiednich dniach cyklu tj. 6-9, 13,14,21, i24 dnia cyklu.


Objawy
Opisano wiele objawów, ponad 150 psychicznych i fizycznych ,ja przestawię Wam te najbardziej charakterystyczne.
Można je podzielić przede wszystkim na objawy fizyczne i emocjonalne
1.emocjonalne: 
-wahania nastrojów
-napady płaczu
-uczucie napięcia lub niepokoju
-złość
-niska samoocena i wycofanie społeczne
-ospałość, zmęczenie
-zaburzenia pamięci, problemy z koncentracją , splątanie
-agresja, gwałtowność
2.fizyczne:
-obrzęk i wrażliwość piersi
-opuchnięcia w skutek nagromadzenia płynów
-wzdęcia brzucha,
-bóle lub zawroty głowy
-bóle w okolicy krzyżowej i skurcze
-mniejsza tolerancja alkoholu
-zwiększone pragnienie
-trądzik


Jak sobie radzić ?
-spożywaj regularnie posiłki z przewagą warzyw i owoców
-wprowadź do diety naturalne środki moczopędne ( napary ziołowe) i regulujące pracę jelit ( kefiry itp.)
-wysypiaj się
-uprawiaj aktywności fizyczną , która sprawia Ci przyjemność
-ważne i trudne wprawy przełóż na początek kolejnego cyklu ( jeśli to możliwe)
-wykorzystaj techniki relaksacyjne - medytacje, joga
-nie tłum emocji bo wybuchniesz jeszcze bardziej

Jeśli objawy utrudniają najprostsze czynności najlepiej zgłosić się do lekarza aby dobrał leki hormonalne.


Następny post będzie o badaniu HSG, które już za mną.

Pozdrawiam
Kasia




źródła:
http://polki.pl/zdrowie/choroby,pms-zespol-napiecia-przedmiesiaczkowego,10060858,artykul.html
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-kobiece/pms-zespol-napiecia-przedmiesiaczkowego-przyczyny-objawy-leczenie_39054.html
https://www.mydziewczyny.pl/moje-cialo/miesiaczka/artykul/objawy-pms
http://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dla-kazdego,pms--zespol-napiecia-przedmiesiaczkowego----objawy,artykul,1644899.html
https://portal.abczdrowie.pl/co-to-jest-pms

wtorek, 16 maja 2017

Przykre słowa

Nie udało się, dostałam miesiączki przed końcem serii duphastonu. Oczywiście ja się tego spodziewałam, ale wszyscy w koło nastawili się że to już. Największą przykrość sprawiła mi moja mama, która powiedziała coś w stylu : "zawiodlas mnie" / "rozczarowalas mnie". Tak bardzo to mnie zabolało jakby to była moja wina ze dostała okresu. Zamiast powiedzieć trudno, uda się następnym razem to usłyszałam takie coś. Nie chciało mi się z nią później nawet gadać. Szkoda że jedna z najbliższychi osób nie umie się zachować i powiedziec właściwych słów.

Teraz już mi przeszło, nie jestem zła na nią, ale nawet mąż spytał się mnie czy ma sobie z nią pogadać za takie słowa. Dobrze, że on mnie wspiera i kocha bez względu na wszystko.

Doceniajcie wsparcie bliskich.

Pozdrawiam Kasia

niedziela, 7 maja 2017

Udało się???

Od miesiąca mnie tutaj nie było, szczerze troszkę zapomniała, a po drugie też nie było co pisać.

14 marca miałam ostatnia miesiączkę, zaczęłam się zastanawiać czy się udało. Testy pokazały, że nie. Byłam w między czasie u endokrynolog. Powiedziała że Glucophage dopiero od dawki 2000jm /dobę zaczyna stymulować owulacji więc skoro już i tak biorę to lepiej dobić do tej dawki.
W piątek (5.05) byliśmy w klinice i okazało się że faktycznie lek uruchomił jajniki i była owulacji, ale ciąży nie widać. Mam przez 10 dni brać duphaston, a później czekać albo okres albo zrobić test. To będą chyba najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu.

Weekend majowy spędziliśmy w wawie żeby spotkać się ze znajomymi, było super mimo czasami złego samopoczucia: bóle podbrzusza, senność, mdłości, zmęczenie i bolesnosc skutków, można by powiedzieć typowe objawy ciąży, ale tak na prawdę to się boję w to uwierzyć. Zawsze wolałam się miło rozczarować niż nastawić się i załamać. Zobaczymy za dwa tygodnie. Wszyscy się nakręcaja, że się udało, a ja jakoś w to nie wierzę, wszystkie objawy wyjazdów poza bólami podbrzusza i skutków przeszły.

Teraz zostało tylko czekać, trzymajcie kciuki

Pozdrawiam Kasia

środa, 5 kwietnia 2017

W szpitalu

Hej
W ubiegły poniedziałek dowiedziałam się że jest wolny termin w szpitalu na wykonanie diagnostyki hormonalnej i już w środę spędzę tezy dni w szpitalu. Jak się później dowiedziałam miała bardzo dużego farta z terminem bo koleżanki z pokoju podobno czekały od stycznia na termin.
Od poniedziałku świrowałam. Bardzo się denerwowałam, nie wiedziałam jak to będzie, był to mój pierwszy pobyt w szpitalu więc jeszcze więcej nerwów.
W środę po 7 rano zgłosiłam się do rejestracji. W okienku usłyszałam, żeby czekać na ambulatorium. Trochę przerażona, że nigdzie na drzwiach nie ma napisu ambulatorium czekała, a w sumie czekaliśmy bo byłam z mężem. Po jakimś czasie wyszła Panu i wyczytała moje nazwisko. Założyła bransoletkę z numerem pesel, następnie zaprowadziła nas (grupkę kobiet) do szatni, gdzie zostawiłyśmy wierzchnie ubrania i mogliśmy się przebrać w wygodne ubranie. Potem zaprowadzono nas na oddział gdzie czekałyśmy na przyjęcie.
Mega głodne, niewyspana i zniecierpliwione czekałyśmy. Bardzo po woli szło przydzielone do pokojów. W między czasie oczywiście był obchód i wszystko się przeciągało. Pielęgniarki wolała do swojej dyżurki gdzie zakładamy kartę i mierzyły ciśnienie. Następnie zaprowadzono mnie do pokoju nr 3. Byłam pierwsza więc mogłam wybrać sobie łóżko :-)
Po zostawieniu rzeczy miałam udać się na pierwsze pobranie krwi w tym dniu. Nie wspominałam że bardzo boję się igieł więc wszystkie kucia była dla mnie nieprzyjemne. Nie mogę na to patrzeć. Po pierwszym kuciu (chyba z 5 fiolek) odesłany na do innego pokoju na wypicie glukozy do krzywej cukrowej i insulinowej. Ta informacja trochę nas dobiła bo od rana byłyśmy na czczo a tu jeszcze dwie godziny bez jedzenia i picia. A ja dopiero przed 10 wypiłam glukozę więc od 6 rano do 12 bez jedzenia :-(  ale dałyśmy radę.
Czyli mamy już kolejne dwa kucia, po czym usłyszałyśmy że o 15 mamy zgłosić się po tabletkę po której kolejne pobrania krwi. Okazało się że to metaklopramid i badana będzie prolaktyna. Czyli kolejne dwa pobrania, w sumie w środę w żyłę wbijano się nam 5 razy.
Ogólnie trochę się wkurzyłam na badania. Bo i krzywa i prolaktynę miałam już badane, jak się później okazało bardzo dużo rzeczy badanych w szpitalu już miałam. Wszystko przez ginekolog w kliniki która prosiła o wykonanie tych badań licząc że termin na diagnostykę będę miała na maj.
Wracając do pobytu, wszyscy pewnie chcą wiedzieć jak z jedzeniem bo o tym chodzą różne historie. Okazało się że nie było najgorsze, trochę nie doprawione ale zjadliwe. Jeden minus to brak warzywa, jedynie do obiadu były surówki.
W pokoju trafiłam na super dziewczyny, było bardzo wesoło :-) mąż przywiózł scrabble i na korytarzu grałyśmy z innymi.
W czwartek na szczęście tylko dwa razy pobierali krew. Rano przed śniadaniem i po 17. W między czasie jeszcze wykonywali usg dopochwowe. Jedna z dziewczyn z pokoju miała w środę a ja i druga w czwartek. I tutaj kolejny fart bo udało mi się, mieć usg bez studentów. Oczywiście byłam w szpitalu uniwersyteckim więc ciężko byłoby odmówić.
W piątek były wypisy. Po śniadaniu obchód i można zbieram rzeczy i do domu. A wcześniej otrzymanie i omówienie wyników z lekarka. Z moich wyników wyszła insulinooporność oraz podejrzenie zespołu policystycznych jajników. Czyli wszystko to czego się obawiałam. Otrzymała receptę na Glucophage.
Teraz z wynikami do endokrynolog i do kliniki muszę się udać.
Następna wizyta w szpitalu czeka mnie 24 kwietnia na badanie drożności jajowodów. Też mnie to przeraża bo czytałam że bywa to bardzo bolesne, ale nie przekonam się póki sama nie przejdę przez to. Podobnie było z krzywa cukrowa, a okazało się że bardo dobrze znoszę. Zobaczymy jak będzie z tym badaniem.
Podsumowując pobyt w szpitalu fajny że względu na towarzystwo, gorsza sprawa wyniki i meczenie żył ciągłymi pobraniami krwi.
Pozdrawiam Kasia

poniedziałek, 20 marca 2017

moje wyniki

W zeszłym tygodniu odebrałam wyniki badań .

Wszystko wydaje się wyglądać ok. poza podwyższonym testosteronem , który może wskazywać PCOS , czego bardzo się boje ; podwyższony jest również TSH , który badałam miesiąc wcześniej i był ok. Gdy przejrzałam wyniki zmartwiłam się. Zostały mi jeszcze dwa badania do zrobienia,wymaz z pochwy, ale dopiero po miesiączce (@) oraz badania w szpitalu. Przeraża mnie to wszystko. Tak wiele zachodu , żeby pojawiło się coś tak maleńkiego na świecie.  Wizyta będzie jak wykonam badania. Wtedy dowiem się coś więcej i będę mogła powiedzieć co i jak dalej, jaki plan leczenia .

Dziś w bliskim otoczeniu urodziły się bliźniaki. Tak mi ciężko.

Dobrze , że mam koleżankę która przechodzi podobne rzeczy i zawsze mogę z nią pogadać .
Dzięki O. ,że jesteś i wspierasz :):*

Z dobrych rzeczy powiem, że waga dziś pokazała 10kg mniej :)

A jak Wy spędziliście pierwszy dzień wiosny ?

Pozdrawiam
Kasia 

poniedziałek, 13 marca 2017

problemów ciąg dalszy

Hej,
dziś opowiem co nieco o moich problemach ginekologicznych, jak wiadomo z poprzedniego posta nie są to jedyne trudności jakie mam.
Problemy zaczęły się ok 4 lat temu. Miesiączki zawsze miałam nie bardzo regularne, jak słyszałam , że koleżanki mają co do dnia idealnie zastanawiałam się czemu ja tak nie mam, uznałam ,że taki mój urok.
Pierwsze wakacje wspólne wakacje spędziliśmy w Londynie, podróż moich marzeń. Było cudownie. Po powrocie dostałam obfitego i bolesnego okresu. Postanowiła w końcu pójść na pierwsza w moim życiu wizytę ginekologiczną. Miałam wtedy 25 lat. Wiem późno,ale najważniejsze , że poszłam. Wszystko wyglądało dobrze , umówiłyśmy się na cytologię, której wynik też był pozytywny. Do czasu ,aż zdecydowaliśmy się ,że chcemy zostać rodzicami.
Wykonałam badania zalecane przed ciążą w tym TSH , o czym pisze tutaj.
Później rozpoczęły się plamienia i bardzo znikome miesiączki,  Przepisane zostały mi tabletki Cyklo3forte na wzmocnienie naczyń krwionośnych, które nie podziałały. Plamienia nie ustały. Po dłuższym czasie dostałam Duphaston. Zadziałał rewelacyjnie. Plamienia ustały, a po nich dostałam bolesnej i obfitej miesiączki. Po odstawieniu chyba ( juz nie pamiętam) jeden cykl był ok i ponownie plamienia. Kolejny raz dostałam Duphaston. Tym razem była to przed ślubem, a miesiączka przyszła w naszą podróż poślubna. Ginekolog postanowiła odstawić lek. Wyszedł w miedzy czasie problem z prolaktyna. na który od gin dostałam Castagnus. Znów moja nadzieja urosła przez kilka dni na początku ,następnie ponownie pojawiły się plamienia.
Po zmianie endokrynolog, dostałam Bromergon,(4 dni 1/4 tabl; następnie 1/2 tabl.)  który po dwóch tygodniach zmniejszył plamienia. Nawet bym powiedziała ,że powstrzymał je.  Jak się okazało jednak nie do końca. Na wizycie u gin brudzenie było ale w pochwie, tak nie wielkie ze nie schodziło . To samo potwierdziła lekarka w klinice leczenia niepłodności.

Klinika.
Na razie nie podam co to za klinika, nie mam o nich zdania , chce sama wyrobić sobie opinię. Pierwsze wrażenie było ok. Lekarka wyjaśniła wszystko, podała listę padań do wykonani. była trochę oschła ,ale może tak jest na początku. Dwa skierowania na badania . Zrobiła badanie dopochwowe. Diagnoza - brak owulacji. Dalsze badania maja na celu ustalenie przyczyny braku owulacji. W tej chwili czekam na dobry dzień do badań- żeby nic mnie nie bolało. Dostała ponownie Duphaston aby powstrzymać plamienie i móc wykonać wymaz . Trochę o wszystko mnie przeraża.

Muszę jeszcze dodać ,że jestem pod opieką Centrum Leczenia Otyłości. Tak, tak doskwiera mi jeszcze otyłości i to II stopnia. Walczę od września, ale przyznaję się , miałam 2 miesiące przerwy(nie przytyłam w tym czasie) , a weekend urodzinowy przyniósł dodatkowe kg. W końcu wróciłam na dobrą drogę i walczę .

Tak, dużo mam problemów, a ja tylko chce mieć dziecko. Przyjaciółka mówi , że się zafiksowałam, może ma rację, ale na prawdę jestem w takim wieku ,że chciałaby już być matką. Czasami mam wrażenie , że się nie nadajemy, że się nie sprawdzimy, ale jeśli nie zostaniemy rodzicami nie dowiemy się jak to jest. Kuzynka ( 2 lata młodsza) będzie mieć trzecie dziecko. Kurcze , mama zawsze mówi , że tam gdzie nie ma warunków dzieci się sypią, a tam gdzie miałyby super nie pojawia się, ani jedno.Takie życie. Czasami mam gorsze dni, kiedy nadziei prawie nie mam, a czasami mam wrażenie , że wszystko będzie dobrze. Tak bardzo chciałabym być w ciąży, poczuć to wszystko, zostać matką.

Trzymajcie kciuki
pozdrawiam
Kasia




piątek, 10 marca 2017

dlaczego ja?

To pytanie zadaje sobie od dłuższego czasu. Czemu ja nie mogę mieć tego czego tak bardzo chce? Dlaczego nie mogę zostać matką ?
Chcę się podzielić moją historią, może komuś się to przyda i pomoże w walce o największe szczęście na świecie, walce, którą i ja prowadzę . 

Zacznę od początku. Mam 29 lat, nie dawno skończone. Po ślubie jesteśmy ponad 1,5 roku i tyle też się staramy o dziecko. Od 2 lat leczę się z niedoczynności tarczycy, a dokładniej stwierdzoną mam chorobę Hashimoto.  Aktualnie poziom TSH unormowany. Nie dawno bo w lutym zmieniłam endokrynolog. Poprzednia zamiast działać wolała robić dalsze badania. A wyniki uznała za mało precyzyjne i nie rozpoczęła leczenia na hiperprolaktynemię czynnościową , która jest kolejną chorobą jaką mam . Poza tym od dobrych 4 lat mam nie regularne cykle i praktycznie nie ustające plamienia .

Tak w skrócie wygląda historia zdrowotna. 

Przed ślubem postanowiłam zrobić badania przed ciążowe, chciałam szybko zajść w ciąże i mieć dziecko, nie spodziewałam się ,że nie będzie to takie proste. Wyniki badań okazały się w większości dobre poza TSH. Zalecenie - konsultacja endokrynologiczna. Dzięki tacie udało się z początkiem roku umówić na wizytę prywatną. Pani doktor wydawała się ok. Lekarka prosiła o wykonanie usg tarczycy. Po dwóch usg uznała, że trzeba wykonać biopsję przytarczyc bo wyniki i usg nie dają jednoznacznej odpowiedzi co się dzieje. Gdy udało nam się umówić na biopsję, okazało się , że jest ona zbędna. Lekarka przed wbiciem igły wykonała usg. Jej doświadczenie i wiedza uspokoiły mnie bo muszę dodać , że panicznie boję się zastrzyków i strzykawek, nie mdleje, ale boje się . Guzki okazały się od-czynnościowymi węzłami chłonnymi typowymi przy Hashimoto. Poprzednie osoby wykonujące usg miały za małe doświadczenie i nie umiały stwierdzić co to jest. 
Następnym problemem okazała się prolaktyna, jej za wysoki poziom. Endokrynolog kazała wykonać badanie z obciążeniem.Wynik miał pokazać czy problem jest z przysadką mózgową czy jest to hiperprolaktynemia czynnościowa (czyli każdy stres, niewyspanie, itp powoduje wzrost)  Okazało się, że nawet prywatnie potrzebne jest skierowanie i recepta na metoclopramid. Tym razem dzięki przyjaciółce znalazłam miejsce w Krakowie (Kopernika 15b - diagnostyka) gdzie można wykonać to badanie bez potrzeby skierowania i recepty, jedyne co to trzeba zapłacić . Wynik po godzinie był nie wiele, ale jednak powyżej 6-krotnego wzrostu.  Oznacza to, że można kontrolować prolaktynę lekami. Jednak moja endokrynolog uznała , że wzrost jest za mały i chciała wykonać kolejne badania. Scyntygrafię przytarczyc i rezonans przysadki. Wtedy postanowiłam skonsultować wyniki z innym lekarzem. Nowa endokrynolog od razu stwierdziła problem czynnościowy i przepisała Bromergon. Tabletki maja na celu pomóc w nieregularnych cyklach. Po prawie miesiącu brania mogę powiedzieć, że zaczynają pomagać. 
Jednym z dodatkowych problemów jakie wyszły i dlaczego pierwsza endo chciała robić scyntygrafie był niski poziom wit.D3  oraz wysoki poziom parathormonu. Aktualnie Witamina D jest nie wiele poniżej dolnej normy, a parathormon ciut powyżej górnej normy. Wniosek - Parathormon pozytywnie reaguję na suplementację wit. D .

Tak wygląda moja historia endokrynologiczna.
Nastepnym razem opiszę ginekologiczną i wizytę w klinice leczenia niepłodności.

Pozdrawiam
Kasia